Ogłoszenia Szczecin, Ogłoszenia Praca Szczecin

Lato nad Bałtykiem? Miejsc zostało niewiele

Choć dopiero połowa kwietnia, już trudno o wolne miejsca nad Bałtykiem na wakacje. Słaba złotówka przyciąga gości z Niemiec, wysoki kurs euro zniechęca Polaków do letnich wycieczek za granicę. Hotelarze zacierają ręce

 Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG

- W Międzyzdrojach baza turystyczna na wakacje zarezerwowana jest już w połowie. Dawno tak nie było - mówi Bogusław Sytuła z centrum Informacji Turystycznej w tym mieście. - Jest jeszcze dość wcześnie, a niektóre hotele w szczycie, czyli między 15 lipca a 15 sierpnia, są obłożone w 80 proc. Codziennie dostajemy mnóstwo telefonów z całego kraju. Obserwujemy też bardzo duże zainteresowanie turystów niemieckich.

Ruch w interesie notują też pozostałe nadmorskie miejscowości m.in. Świnoujście, Rewal, Kołobrzeg i Mielno. - Pokoje dwuosobowe w domkach są już w większości zarezerwowane. Zostały tylko większe - mówi Izabela Kogut z ośrodka Atol w Pogorzelicy. - Nasz ośrodek znajduje się 700 m od morza. Skoro dzwonią już do nas, to znaczy, że bliżej morza trudno cokolwiek znaleźć.

Zdaniem analityków branży turystycznej, w tym roku sezon nad Bałtykiem może być najlepszy od lat. Główną przyczyną wzmożonego zainteresowania krajowym wypoczynkiem jest według nich słaba złotówka, bo ceny pozostały na tym samym poziomie. Najtańsze noclegi nad polskim morzem zaczynają się od 30 zł. 50-60 zł trzeba zapłacić za miejsce w pokoju z łazienką w pensjonacie. Noc w hotelu dwugwiazdkowym to ok. 120 zł za osobę. Za 200 zł można wynająć apartament z aneksem kuchennym.

Niemcy najadą wybrzeże

- Świnoujście na kryzysie zarobi - cieszy się prezydent Janusz Żmurkiewicz. - Euro jest drogie, więc wiele osób rezygnuje z wyjazdów zagranicznych i wybiera nasze morze.

Żmurkiewicz uważa, że spadek wartości złotego przyciągnie do naszych kurortów jeszcze większą niż zwykle liczbę turystów z Niemiec. To, za co w zeszłym roku Niemcy musieli płacić w Polsce trzy euro, teraz kosztuje dwa. Ze zmiany kursu walut zadowoleni są hotelarze, którzy z niemieckimi biurami podróży mają podpisane umowy wieloletnie (oczywiście w euro). Rok temu balansowali na krawędzi opłacalności lub liczyli straty, dziś zacierają ręce z zadowolenia.

- Jeszcze nigdy dla Niemców wypoczynek nie był tak tani. Teraz stać ich, by przyjechać na wakacje nie raz, ale dwa. Już teraz mamy obłożenie na poziomie 95 proc. W lipcu i sierpniu wolnych miejsc w zasadzie nie ma - mówi Paweł Zbyszewski, właściciel hotelu Gold i domu zdrojowego Senator w Świnoujściu. - Rok temu straty przekroczyły milion. Wszystkie przeliczniki mieliśmy na 4 zł, a euro kosztowało 3,20. Liczę na to, że teraz uda się odrobić straty, może nawet z nawiązką.

Niepewne kursy zagraniczne

To, co cieszy polskich hotelarzy, martwi organizatorów wycieczek zagranicznych. Wysoki kurs euro i dolara odstrasza od wyjazdów na południe Europy i do Afryki Północnej. Biuro turystyczne Magellan sprzedaje ok. 30 proc. wycieczek mniej, niż przed rokiem. Wszystko dlatego, że wycieczki zdrożały o ponad 20 proc.

- Za dwutygodniowy wyjazd do Egiptu z rejsem po Nilu trzeba zapłacić 2999 zł. W ubiegłym roku ta sama wycieczka kosztowała 2,2 tys. zł - mówi Krzysztof Sobieski z Magellana. - Klienci, zanim kupią wycieczkę, zastanawiają się dwa razy. Touroperatorzy, którzy organizują wycieczki, zamiast dwóch, zamawiają jeden samolot w tygodniu.

- Trzy pierwsze miesiące roku to totalny spadek sprzedaży. Polacy z zakupem wycieczek czekają do samego końca. Spodziewamy się, że w tym sezonie najlepiej będą się sprzedawać oferty last minute - dodaje Małgorzata Sułek z biura podróży Sobtur.

Aby zabezpieczyć się przed stratami, biura podróży zobowiązują klientów do dopłaty w sytuacji ewentualnego wzrostu kursu euro. Biura udzielają gwarancji niezmienności ceny, ale za taką usługę trzeba zapłacić od 50 do 100 zł. - To nowość. Jeszcze w grudniu gwarancja na wycieczki letnie była gratis. Teraz touroperatorzy tłumaczą, że zdrożało paliwo i waluta - mówi Sułek.