Sąd zwraca pieniądze mężowi

Dariusz T., któremu odebrano dorobek życia za grzechy żony okradającej swoich klientów w banku, odzyska swoje pieniądze - zadecydował szczeciński sąd okręgowy.

- W końcu doczekałem się sprawiedliwości - powiedział nam wczoraj Dariusz T. - Ta decyzja jest jeszcze nieprawomocna, ale mam nadzieję, że nie czeka mnie już żadna przykra niespodzianka.

Pracownica PKO SA Beata T. przez kilka lat kradła pieniądze z vipowskich kont. Kiedy wszystko się wydało, próbowała popełnić samobójstwo. W czasie śledztwa przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień. Zarzucono jej kradzież blisko 2,5 mln zł. Jej mężowi, który nic nie wiedział o drugim życiu żony, świadome paserstwo. Prokurator prowadząca śledztwo uznała, że ich dom został wybudowany za pieniądze z kradzieży, choć Dariusz T. miał rachunki i świadków potwierdzające, że tak nie jest. Prokuratura położyła rękę na 400 tys. zł ze sprzedaży domu (małżonkowie mieli odrębność majątkową, więc 200 tys. zł należało do niej, a druga połowa do niego). Akt oskarżenia zawierał błędy, więc został zwrócony prokuraturze. Kolejne śledztwo dowiodło, że "rodzina podejrzanej, w tym jej mąż, nie posiadali wiedzy dotyczącej przestępczego procederu".

Już po publikacjach "Gazety", sąd wydał decyzję o zwróceniu mu 200 tys. zł. Do dziś nie wiadomo, co stało się z pieniędzmi skradzionymi z banku.